wtorek, 22 stycznia 2019

Czas magiczny, czas baśniowy

Chyba nie będę nadmiernie oryginalna, kiedy napiszę, że w interpretacji kart bywa czasem coś z czytania baśni. 

Wróżba, podobnie jak baśń, ma w sobie szczególną nienamacalność, niezwykłość, niekiedy wręcz fantastyczność. Baśniowe schematy i archetypy świetnie wpisują się w znaczenia kart.

Nie dziwi mnie więc wcale, że tak wiele istnieje talii, których charakter przypomina ilustracje z Księgi Baśni. I nie ma chyba lepszego czasu, niż czas zimowy, na ich kontemplację! 

Ostrzegam – to będzie wpis o taliach tarota, żadnych merytorycznych uwag tym razem :-) Chciałam podzielić się tutaj swoimi małymi zachwytami – czyli troszkę napisać o tych taliach, przy których ja czuję się jakbym sięgała do świata baśni i bajek.





Talia Tarot tysiąca i jednej nocy, ilustracje Leon Carre, wyd. Lo Scarabeo


Zachwyciłam się tą talią, kiedy jeszcze szukałam jakiejś „pierwszej własnej”. Wykorzystano tutaj prace powstałe jako ilustracje do Baśni tysiąca i jednej nocy – a więc dosłownie towarzyszące baśniom – przepiękne, dopracowane w detalach akwarelowe dzieła z lat. 20. XX w., utrzymane w klimacie orientu. To, co jest największym pięknem tej talii jest oczywiście także jej największą słabością – wówczas od zakupu odwiodła mnie właśnie obawa, że źle będzie mi się korzystało z talii, której ilustracje nie były dedykowane jako ilustracje kart.
Tak więc zamiast pierwszą, stała się moją drugą talią. Wiem, że jest to bardzo subiektywne, ale ja osobiście nie miałam problemu z odnalezieniem w poszczególnych kartach klasycznych znaczeń. Ilustracje jak dla mnie korespondują bardzo dobrze z przypisanym znaczeniem. Staram się oczywiście dostrzec w ilustracji utrwalone dla danej karty znaczenie, więc na przykład na karcie Sprawiedliwości – z ilustracją najbardziej chyba odległą od typowych przedstawień – patrzę na kobiecą postać jako na tą, która klasycznie trzyma wagę. Kobieta idąca drogą poprzez nadany jej kontekst jest dla mnie symbolem surowej racji, przepisu, rozsądku itd.
Bardzo lubię sięgać po te karty, kiedy chodzi o uczucia, emocje, relacje. W obrazkach Leona Carre czuć echo opowieści, które inspirowały do ich powstania i nadają one niepowtarzalny klimat odczytywanej z kart historii.






Fairy Lights Tarot, il. Lucia Mattioli, wyd. Lo Scarabeo


To już zupełnie inna... baśń. Ta kreska, fantastyczność, niejasność i nieczytelność, no i te kolory...! 

Mattioli jest ilustratorką (artystką) bardzo dla mnie interesującą. Jej styl z pewnością ucieka od łatwo dostrzegalnej urody. Chociaż na kartach aż roi się od różnego rodzaju istot, nie mniej ważną rolę odgrywa niepowtarzalne otoczenie – cały świat dziwnych budynków, urwisk, mgieł... Co jeszcze ciekawsze, wszystkie ilustracje na kartach są odciętą połową – Mattioli nie tylko proponuje więc swoją wersję tarotowej opowieści, ale jeszcze dodaje nowe korespondencje między kartami. Niekiedy są one bardzo jednoznaczne, jak w przypadku 7 Kielichów i Księżyca – obie karty są jakby dwiema połówkami tego samego, czy w przypadku 4 Monet i Wieży, gdzie bardzo czytelny jest kontrast między strukturą i zamknięciem 4 Monet a rozpadem w Wieży (z drugiej strony obie karty reprezentować mogą budynki, jest też więc i podobieństwo).  






Istnieją także połączenia tak nieoczywiste jak 6 Mieczy z Gwiazdą (czy dlatego, że obie są przypisane Wodnikowi?) lub 3 Mieczy z Asem Monet, itd.  Nie zapomnę rozkładu poprzedzającego mój zakup – typowy rozkład na pracę z tą talią. W jednym z miejsc określających talię pokazała się karta Kochanków. Wówczas jeszcze nie wiedziałam, że karty łączą się w pary – w ten sposób system tarota określił tę cechę tej talii. Interesujące, nieprawdaż?






Shadowscapes Tarot, il. Stephanie Pui-Mun Law oraz Tarot of White Cats, il. Severino Baraldi


Pisząc o baśniowych naleciałościach, nie mogę nie wspomnieć o tych taliach. Każdy z obrazków bez obaw można by przenieść do Księgi bajek. Tarot Białych Kotów jest oczywiście kolorową, intensywną i poprawną warsztatowo wersją Ridera-Waita, utrzymaną w stricte bajkowej konwencji. To nie jest zarzut! :) Talia ma swój urok, wewnętrzne dziecko macha piąstkami z radości, a rozkłady... – no bez taryfy ulgowej, talia „pracuje” jak każda inna. Ciekawostka – to mój absolutny faworyt, gdy pytam o sprawy związane ze zwierzętami.


Shadowscapes Tarot to również talia mocno oparta na klasycznym Rider-Waitowskim wzorcu. Ilustracje są jasne, pastelowe, pełne bogactwa w detalach. Tchną lekkością, naprawdę zdają się bardzo „powietrzne”. Osobiście dla mnie więcej jest w nich „bajki” niż „baśni”, i chociaż z jednej strony są piękniejsze w wykończeniu niż np. prace Mattioli (Fairy Lights Tarot), brak im specyficznego niedopowiedzenia, jakiejś niejasności.

Oczywiście, zależnie od przyjętych kryteriów, można by wymieniać kolejne talie. Można rozszerzać i zawężać zbiór, ostatecznie charakter różnych talii różni się od siebie. Ale już od jakiegoś czasu po mojej głowie wędrowało właśnie to skojarzenie baśniowej magii, kiedy tak zimą siedziałam nad niektórymi rozkładami.
  
Moje refleksje zbiegły się z dwiema premierami Lo Scarabeo (jednak dominującego w polskich sklepach wydawnictwa kart ) – talii wykorzystujących stare ilustracje z bajek i baśni właśnie: John Bauer Tarot i Rackham Tarot. Nazwy talii pochodzą naturalnie od nazwisk twórców, żyjących podobnie jak Leon Carre na przełomie XIX i XXw. 

Być może niedługo napiszę o nich coś więcej – ogromną radością napawają mnie te dwie publikacje!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz