piątek, 29 grudnia 2017

Rozkład noworoczny POD PATRONATEM PLANET




Ciekawie się w tym roku ułożył kalendarz, że przełom starego i nowego roku przypada z niedzieli na poniedziałek – Nowy Rok rozpoczynamy nowym tygodniem, czyli na początek rocznego cyklu nakłada się początek cyklu miesięcznego (naturalnie) i jeszcze początek małego, tygodniowego cyklu. 

Bardzo lubię takie symboliczne początki, tak samo jak takie symboliczne wzmocnienia, i z tego tytułu przyszedł mi do głowy pomysł na bardzo szeroki, medytacyjny rozkład noworoczny, spójny z dniami tygodnia. Mam jak widać do tych rozkładów rocznych jakąś słabość, ponieważ inny rozkład, który pojawił się kiedyś na moim blogu, także pojawił się z tytułu Nowego Roku.

Tym razem również nie obejdzie się bez zahaczenia o podstawy astrologii ;)

Spoglądając głęboko w przeszłość dowiemy się, że coś tak współcześnie obecnego, jak tydzień – cykl siedmiu dni – ma swoje początki w najstarszych znanych kulturach, a poszczególne dni przypisane zostały widocznym z Ziemi siedmiu ruchomym ciałom niebieskim, czyli siedmiu astrologicznym planetom: Słońcu, Księżycowi, Marsowi, Merkuremu, Jowiszowi, Wenus i Saturnowi (ówcześnie pozostałych planet Układu Słonecznego nie znano).

Przez wiele stuleci tydzień umownie zaczynał się dniem Słońca, czyli niedzielą. Po nim następował dzień Księżyca i kolejno pozostałych wyżej wspomnianych planet. Odbicie tej starożytnej tradycji zachowało się w niektórych językach – bezpośrednio jest to widoczne w języku włoskim czy hiszpańskim, ale słyszymy to także w angielskich Saturday, Sunday, Monday – Saturday, dzień Saturna; Sunday, dzień Słońca; Monday, moon day, dzień Księżyca. 

Każdy dzień miał więc swojego planetarnego opiekuna. A nie ma chyba lepszego czasu na odwołanie się do planetarnego patronatu niż czas symbolicznych początków, zwłaszcza jeśli ów początek zaczyna się pierwszym dniem tygodnia. 

Stwierdziłam, że taki rozkład, który każdego kolejnego dnia poświęcony będzie sprzęgniętej z tym dniem planecie, koncentrujący się na przypisanych jej aspektach, może być źródłem ciekawych refleksji dotyczących nadchodzących dwunastu miesięcy roku 2018. Wszak astrologiczne znaczenia tych siedmiu planet odwołują się nie tylko do podstawowych aspektów naszej osobowości, ale i różnych dziedzin życia. 

Siedmiodniowy cykl rozkładów można zacząć poniedziałkiem, pierwszego dnia Nowego Roku, a zamknąć niedzielą – rozkładem skupionym na Słońcu, czyli astrologicznie najważniejszej dla nas planecie. Ponieważ rozkład poświęcony Słońcu wydaje mi się kluczowy, najbardziej znaczący (tak jak w astrologii Słońce ma najważniejsze znaczenie w horoskopie), powinien albo otwierać, albo zamykać całość. Za tym, aby rozkład niedzielny był pierwszym dniem, kiedy kładziemy karty, przemawia fakt, że dawniej to niedziela rozpoczynała tydzień, a w tej konwencji jednak odwołujemy się do tradycji sięgającej czasów antycznych. 

Z drugiej strony ten rozkład, wagowo najważniejszy, byłby najlepszym dopełnieniem i kontekstem dla wszystkich pozostałych, ponieważ Słońce odnosi się najpełniej do naszego świadomego „ja”. 

W tym siedmiodniowym filozoficzno-medytacyjnym spotkaniu z kartami, w przeciwieństwie do typowych rozkładów ogólnoprognostycznych, zamiast skupiać się, jakie wydarzenia czekają nas na naszej drodze w kolejnych miesiącach, przenosimy uwagę na sferę niebieską – jak planety będą oddziaływały na nas od wewnątrz, poprzez nas, i zewnętrznie, poprzez czynniki niezależne. Nie precyzowałam dokładnych pytań, celowo rozkład, który proponuję, ma formę bardzo otwartą. Jest to wędrówka przez siedem planet i siedem dni, więc taki kształt, zachęcający do przemyślenia znaczeń pojawiających się kart na różnych poziomach, różnych możliwych znaczeniach i wpływach, wydaje mi się bardzo odpowiedni. 

No dobrze, to chyba wystarczy tego wstępu.



Rozkład POD PATRONATEM PLANET


Ten sam rozkład powtarzamy codziennie przez siedem dni, rozpoczynając albo niedzielą, albo poniedziałkiem. 

P – oznacza planetę patronującą danemu dniu, ujawnia ogólny całoroczny charakter samej planety w kontekście indywidualnego życia, interpretacja dalszych kart powinna odbywać się przez pryzmat tej karty, ujawnia silny lub słaby wpływ planety na cały rok, jej korzystny lub niekorzystny patronat

S sygnifikator osoby pytającej w kontekście aspektów powiązanych z daną planetą

te dwie karty losujemy i kładziemy jako pierwsze

karty od 1 do 5 oznaczają wpływ danej planety na nasze wnętrze, wpływ od wewnątrz, też i działania, które możemy podejmować, to, co inicjujemy; jak w nas ogniskuje się wpływ określonej planety

karty 6, 7, 8 to wpływ danej planety manifestujący się w otaczającym nas środowisku, czyli to, co przychodzi z zewnątrz do naszego życia

Łącznie wykładamy 10 kart.

Oczywiście, jak w każdym rozkładzie, karty niezależnie od pozycji zawsze tworzą wzajemne konteksty i dopełnienia, rzeczywistość odbierana wewnętrznie i świat zewnętrzny nie są odrębnymi przestrzeniami, więc warto szukać miejsc wspólnych i powiązań.


Jeżeli jako pierwszy wybierzemy rozkład skupiony na Słońcu, wróżebno-astrologiczny tydzień wyglądać będzie następująco:


DIES SOLIS – DZIEŃ SŁOŃCA
NIEDZIELA 


Planeta – 1 karta
Sygnifikator – 1 karta

karty 1-5: Jak w nadchodzącym roku będzie przejawiała się energia Słońca we mnie? - Skupiamy się na takich sferach jak działające od wewnątrz aspekty samopoznania, skupienia na sobie, rozwijanie własnych umiejętności, ambicja, dążenie do osiągnięcia sukcesu, pewność siebie, odwaga, wychodzenie naprzeciwko przeciwnościom.

karty 6-8: Jak w nadchodzącym roku będzie przejawiała się energia Słońca w otaczającym mnie świecie zewnętrznym? Tutaj możemy szukać odpowiedzi na takie kwestie, jak stabilność warunków, potencjał do realizacji własnych zamierzeń, świat otwarty na nasze działanie, środowisko sprzyjające wyrażaniu własnego „ja”, lub – przeciwnie.

Całość rozkładu interpretujemy pod kątem aspektów przypisywanych Słońcu w astrologii, czyli możemy dowiedzieć się, czy nadchodzący rok będzie sprzyjał samorealizacji, odnoszeniu sukcesów, czy otworzy się przed nami szansa, staniemy na podium, czy też przeciwnie – nasze Słońce w 2018 roku będzie przygaszone, a my wycofani i ostrożni. Być może rozkład podpowie nam, że ktoś tak charyzmatyczny pojawi się w naszym otoczeniu, dając również i nam pewien impuls, lub też – przeciwnie – spychając w cień. Być może w rozkładzie pojawi się ostrzeżenie, że w tym roku grunt wkoło nas nie jest zbyt stabilny i nasze aspiracje muszą poczekać, ponieważ rok 2018 nie niesie ze sobą potencjału potrzebnego, by się wybić, zabłysnąć. 

Kiedy patronem rozkładu jest Słońce, możemy skupić się na własnej odwadze, sile, swoich mocnych stronach, jak chcielibyśmy je rozwijać przez następne miesiące 2018r.



DIES LUNAE – DZIEŃ KSIĘŻYCA
PONIEDZIAŁEK 



Planeta – 1k
Sygnifikator – 1k
Jak w nadchodzącym roku będzie przejawiała się energia Księżyca we mnie? – 5 kart
Jak w nadchodzącym roku będzie przejawiała się energia Księżyca w otaczającym mnie świecie zewnętrznym?- 3 karty

Księżyc, astrologiczne przeciwieństwo energii Słońca, odnosi się do sfery emocjonalnej i nieracjonalnej. W tym rozkładzie można szukać odpowiedzi na takie kwestie, jak będziemy się czuli w nadchodzącym roku, jak będzie wyglądała nasza wrażliwość, intuicja. Astrologiczny Księżyc reprezentuje szeroko rozumianą kobiecość, matkę, a także więzi rodzinne – poprzez ten rozkład możemy więc także prognozować relacje z naszą najbliższą rodziną. Można przyglądać się kartom również przez pryzmat szeroko rozumianego zdrowia i z pewnością samopoczucia psychicznego. 



DIES MARTIS – DZIEŃ MARSA
WTOREK 


Ten dzień tygodnia w tradycji przedchrześcijańskiej odwoływał się do wojennego Marsa. Astrologicznie Mars, bardzo wyrazista planeta, wyraża agresję, walkę, zdobywanie, dominację, męską energię. Rozkład pod patronem tej planety można rozpatrywać pod kątem możliwych niepokojów roku 2018. Czy czeka nas rok wymagający od nas walki, wypełniony konfliktami, z mocnym, agresywnym Marsem, a może też my sami wewnętrznie będziemy silnie stymulowani tą energią, ustawieni w kontrze do otoczenia? Można też przyglądać się kartom pod kątem zasobu energii, sił, jakimi będziemy dysponować, w rozumieniu energii inicjującej, rozpalającej, pchającej do działania. Mars powiązany jest z ogniem, czyli tym, co nieprzemyślane, nagłe, gwałtowne – możemy więc szukać tutaj tego, co zaskoczy nas w 2018r., czy sami będziemy skorzy łapać nagłe okazje, otwarci na pierwiastek nieprzewidywalności w swoim życiu. 



DIES MERCURII – DZIEŃ MERKUREGO
ŚRODA 


Odwołując się do astrologicznych aspektów Merkurego, można nieco pofilozofować nad rozkładem w poszukiwaniu odpowiedzi na takie kwestie, jak nadchodzący rok będzie wyglądał pod kątem intelektualno-poznawczym. W tym rozkładzie można przyglądać się, w jaki sposób informacje będą krążyły w naszej przestrzeni, czy towarzyszyć temu będzie ożywiona obecność ludzi w naszym życiu, czy może pojawiają się podróże lub przeciwnie, Merkury zamanifestuje się jedynie poprzez świat wirtualny. Rozkład może ostrzegać przed oszustami, podleganiu manipulacjom. Można też tutaj szukać różnych umów i pisemnych decyzji, zwłaszcza powiązanych z atrakcyjnym przekazem promującym. Rozkład może powiedzieć coś o naszej charyzmie, asertywności i przebojowości w 2018r.



DIES JOVIS – DZIEŃ JOWISZA
CZWARTEK 


Tego dnia pytamy o to, jak w roku 2018 będzie manifestowała się dla nas energia utożsamiana z bogactwem, optymizmem, powiększeniem. Ponieważ Jowisz skorelowany jest ze Strzelcem, z tego rozkładu również możemy prognozować podróże, chociaż pokazane pod patronatem Jowisza mogą mieć inny charakter niż te o charakterze Merkurego (Jowisz to rozmach i przyjemność, czyli wyjazd daleko, lub też wyjazd o czysto wypoczynkowym charakterze, natomiast Merkury to też i wyjazd w interesach, niekoniecznie daleko, niekoniecznie niepowtarzalny). 

Jowisz naturalnie kojarzony jest z planetą wielkiej fortuny i łutów szczęścia, więc właśnie w tym rozkładzie będziemy szukać, czy nie czekają nas przypadkiem w Nowym Roku jakieś wygrane, pieniądze z nieba, niespodziewane bonusy. Czy w 2018 roku Jowisz będzie nam sprzyjał i powiększał nasze dobra – czy to materialne, czy duchowe, czy też raczej nie powinniśmy liczyć na jego wsparcie w nadchodzącym roku? Myślę, że Koło Fortuny akurat w tym rozkładzie mogłoby symbolizować coś naprawdę interesującego... 



DIES VENERIS – DZIEŃ WENUS
PIĄTEK 


Piątkowi patronuje Wenus, więc to w tym rozkładzie najsilniej powinna pokazać się sfera uczuciowo-emocjonalna nadchodzącego roku, chociaż Wenus to nie tylko miłość. To także sfera przyjaźni, radości, satysfakcji, sytości. 

Słowa klucze przypisane Wenus to, poza miłością, relacjami z innymi, także piękno, przyjemność, komfort, zmysłowość, szczęście, dobrobyt (wartości materialne), spełnienie, kobiecość. Na tych aspektach naszego życia możemy się skupić, analizując patronat Wenus. 



DIES SATURNI – DZIEŃ SATURNA
SOBOTA 


Tego dnia, robiąc rozkład poświęcony wpływom Saturna, przychodzi czas na przyjrzenie się trudnościom i przeszkodom, które czekają w nadchodzącym roku. Rozkład sobotni może być rozkładem ostatnim (jeśli „planetarny” tydzień zaczniemy od niedzieli) lub przedostatnim (gdy postanowimy rozpocząć od poniedziałku, a zamknąć niedzielą). Za sobą mamy więc wzmacniające rozkłady wpływu benefików (czyli planet „sprzyjających”, jak Wenus, Jowisz), mamy też podpowiedzi ze strony planet, dających pewne „narzędzia obronne”, jak Mars i Merkury. Rozkład „słoneczny” wyznacza niewątpliwie najsilniejszy azymut, w jakim kierunku świadomie powinniśmy dążyć, więc też traktuję go jako wsparcie w obliczu tego, co niesie Saturn. 

Wpływ Saturna obejmuje takie sfery jak przywiązanie do zasad i tradycji, inaczej mówiąc konserwatyzm – czyli też to, co może pozostać bez zmian, mozolnie utrwalane w naszej codzienności; Saturn niesie skupienie, wytrwałość, nieustępliwość, praktycyzm. Ale także obliczem tej planety jest skłonność do pesymizmu, a jej ciężki wpływ wykreśla linię naszych ograniczeń. Przy tym rozkładzie możemy oddać się refleksjom, z czym przyjdzie nam się zmagać. 



Wypisane przeze mnie słowa-klucze to oczywiście jedynie podpowiedzi, jaka symbolika stoi za poszczególnymi planetami. Warto przed rozłożeniem kart przyjrzeć się ich pełniejszym astrologicznym charakterystykom – im lepiej zrozumiemy ten wymiar, tym niewątpliwie pełniejszy obraz uda nam się wyczytać z rozkładu. 



Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!



czwartek, 21 grudnia 2017

...z ramkami czy bez?


Bardzo wiele osób, które w pewnym momencie zdecydowały się wkroczyć na ścieżkę poznawania kart Tarota, prędzej lub później staje się posiadaczem nie jednej, ale kilku talii, kilkunastu talii, kilkudziesięciu talii... (sama stopniowo przesuwam się z drugiej ku trzeciej grupie ;) ). Mając wiele różnych talii śmielej chyba podchodzimy do różnych przeróbek, które stają się niezwykle popularne.

Kilka lat temu, pod wpływem coraz powszechniejszego obcinania ramek kartom, bardzo poważnie zaczęłam o tym myśleć w kontekście swojej startej, steranej Universal Fantasy Tarot. Od dawna kibicuję wszystkim obcinającym ramki, oglądając zdjęcia „pełnoobrazkowych” kart, urzeka mnie wybijanie się grafiki, która w ten sposób po prostu staje się całością karty :) W przypadku mojej talii dochodził bardzo uciążliwy problem ciągle pojawiających się czarnych kropek brudu, bardzo widocznych na białych brzegach, które, chociaż łatwo ścieralne, za kilka przetasowań pojawiały się ponownie. Wszystko przez to, że same brzegi były już strasznie brudne... 


Starte tyły. Talia ma za sobą wiele ;) No a gdyby tak to obciąć... 


Takie były moje fantazje sprzed kilku lat – ale po głębokim przemyśleniu, że w sumie chyba ramki jednak mi się podobają (chociaż bez ramek karty wyglądają na zdjęciach fantastycznie, ciekawe jak wyglądałyby w rzeczywistości...?? ), lubię też klimat tych zniszczonych, stasowanych, pościeranych kart, wytartych brzegów – ostrze wówczas jeszcze nie spadło na ich krawędzie. 

Cały temat odżył we mnie niezwykle spontanicznie i stwierdziłam, że skoro ciągle krążę między obawą a ciekawością, to... zrobię szybki rozkład, jak ten temat pokazuje się w samych rzeczonych kartach, i pomyślę, co dalej. Chociaż, nie, przepraszam, nie tak było. Było tak: zobaczę, jak temat pokazuje się w kartach, i jeśli nie zobaczę czegoś napraaaaawdę strasznego, to tak czy inaczej – OBCINAM!

A że rozpalił się we mnie prawdziwy zapał, postanowiłam nie tylko natychmiast przystąpić do dzieła, ale też i udokumentować wszystko porządnie. 

Rozkład, który miał pokazać, co tam jak to tam wygląda z tym obcięciem ramek, prezentował się następująco: Królowa Kielichów, 4 Mieczy, Rycerz Mieczy. 


Oczywiście, mglistą Królową Pucharów można widzieć jako moje od dawna noszone niezrealizowane marzenia o obrazkach bez ramek, może w ogóle jako o marzeniach, które długo nie miały konkretnego kształtu, takie fantazje, do których podchodzę i od których się wycofuję. Ogólnie tę kartę w dominującym znaczeniu widzę jak wodę rozlaną na myśli pisane atramentem :) Wszystko się rozmywa, traci klarowność, miesza ze sobą. Przy Królowej pokazała się 4 Mieczy – wszak to zawsze włożenie sprawy do lodówki, niech tam poleży i okrzepnie, a potem niech jeszcze trochę poleży, aż zupełnie na kamień zamarznie i po temacie. W to dalekie od bezpośrednich działań towarzystwo wpada jednak Rycerz Mieczy, który co jak co, ale pierwszy jest do wszelkiego rodzaju cięć i wyroków gwałtownych, ostrych jak gilotyna do papieru. Rycerz Mieczy wpada i mówi – tniesz to teraz, albo temat dalej będzie leżał odłożony, chociaż na pewno nie nieobecny (zapewnia pierwsza Dama). 

Ponieważ moim interpretacyjnym nawykiem jest patrzenie na karty z końca – jako kontekst, tło sprawy, czasem – ba, po prostu odpowiedź na pytanie (a centralny rozkład w takim wypadku raczej staje się kontekstem tematu) – na zdjęciu widać również kilka ostatnich kart. Na samym wierzchu najbardziej wymowna karta ze wszystkich – karta Świata. Uwolnienie, albo swojej głowy od tego tematu, albo ilustracji od „ograniczających” je ramek. Tak czy inaczej, symbol otwartej drogi. Za nią – Demon. Niemal dosłownie opozycyjne znaczenie. Temat niedający spokoju – nie ma to jak robienie sobie problemów z drobiazgów, kręcenie się w kółko wokół pewnych myśli, o czym informuje 7 Mieczy... Demon przy 7 Mieczy to oczywiście też i złe decyzje, uleganie podszeptom, własnym słabościom. Pokusa. 

Uwielbiam Universala za jego pomysłowe grafiki, ponieważ w liniach, kształtach i kolorach tworzących obrazki bardzo często ukrywają się dodatkowe ciekawe informacje, które mogą posłużyć za podpowiedź, lub dosłownie odpowiedź, na pytanie. Królową sobie daruję, ponieważ jest to – przy jej całym Pucharowym rozmarzeniu – mój częsty sygnifikator. Ale 4 Mieczy przykuła mój wzrok dosłownie ramką w ramce. Co więcej 4 Mieczy jest kartą bardzo często przedstawiającą szklane akwaria, puste pudełka, sześciany zamknięte symbolicznie (stelaże). Coś otacza coś innego, oddziela coś od czegoś. Posągowa postać – czyżby sama ilustracja, zastygła i nieruchoma, umieszczona centralnie, otoczona, jeszcze ciągle ograniczona? To było moje pierwsze skojarzenie, kiedy do tej karty dołożyłam Rycerza z wielkim mieczem. Ten miecz, choć z pewną przesadą jeśli chodzi o proporcje, dosyć dobrze oddaje podobieństwo mojej gilotyny do papieru. Trzymając za rączkę, wygląda się podobnie jak ten Rycerz, trzymający swój atrybut ;)

Na moje oko i wyczucie, karty pięknie odbiły sytuację i moje plany. Raczej bez wskazania, co przyniesie mi ta decyzja, ale determinację chwili, nagłe poderwanie się do cięcia, bez wcześniejszego rozmyślania i dumania (typowego dla Pucharowej) reprezentuje Rycerz. On w końcu działa nie myśląc o konsekwencjach, więc ja też – zatarłam ręce i rzuciłam się w obcinanie bez drogi odwrotu. 


No i ha! Mam swoją pierwszą przyciętą talię!

Wygląda tak:







Póki co nie zaokrąglałam rogów, jest więc nieco „kłująca”. Może poprawię to w przyszłości, ale z drugiej strony przypomina mi karty robione przeze mnie, które również mają ostre krawędzie, więc mam do takiego surowego wyglądu pewien sentyment. 


To, co mnie uderzyło przede wszystkim – nie sądziłam, że aż tak bardzo – to to, że moje karty stały się... kolorowymi obrazkami. Kiedy zaczęłam je odkładać jedna po drugiej, „widziałam” je jak wycięte ilustracje. Jakkolwiek to nie zabrzmi, początkowym dominującym uczuciem było to, że straciły coś z Tarota. Kiedy dzieło się dokonało, nie można odmówić, że talia „odmłodniała”. Bez mocno startych brzegów, zyskała na jędrności i kształcie. Karty nie są oczywiście idealnie do siebie docięte, więc trzymane razem ujawniają nierówności, ale to akurat mi się podoba – jest w tym coś indywidualnego, własnego. 

Jestem zadowolona z tego przycięcia, chociaż nie umiem powiedzieć, czy teraz karty podobają mi się bardziej. Mam bardzo mocne poczucie 50 na 50. Nie lubiłam brudnych białych brzegów, a tak karty wyglądały niemal nieustannie, więc cieszę się, że ten problem zniknął – zabrudzenia na barwnym tle są mniej widoczne (czytaj – mniej irytujące). Od samego początku nie lubiłam wielojęzycznych podpisów kart (fatalna maniera Lo Scarabeo starszych publikacji, na szczęście w nowych taliach stosują zupełnie inny design). Ale nie sądziłam, że aż tak bardzo zabraknie mi... cyfr. Oczywiście, znam je, ale bez ich graficznego znaku jakoś tak słabiej postrzegam je jako kolejny możliwy symbol-odpowiedź (jako wskaźnik ilości lub czasu). Karty stały się jakby bardziej obrazkami, a z kolei dla mnie ważniejsze jest, jaka jest to karta w systemie Tarota, nie to, co autor ilustracji miał na myśli. Więc trochę za dużo dla mnie obrazka, za mało Tarotowej oprawy. 

Ale w końcu mogłam osobiście, na własnej talii przekonać się, jak wyglądają takie karty z przyciętymi ramkami! Nadal jest to też w końcu mój wierny, oddany UFT. Trochę mniej Kopciuszkowy bez wytartych do białości brzegów z tyłu i pociemniałych, brudnych z przodu. 

Niewątpliwie jednak w moim przypadku przycięcie tej talii nie stało się początkiem odcinania ramek pozostałym kartom. Jak to często bywa, dopiero doświadczenie braku uświadamia nam pewną wartość, której wcześniej nie potrafimy właściwie określić, czym dla nas jest... Ja – zaskakująco i dla mnie samej – najwidoczniej lubię karty z ramkami. A przynajmniej karty z umieszczoną cyfrą, symbolem koloru itp. (jak w Morgan Greer Tarot, z lakoniczną, prostą informacją). Są dla mnie bardziej „karciane”, bardziej „narzędziowe”, podporządkowane wyższej koncepcji – koncepcji Tarota jako całości – a nie jak swawolne, luźne, kolorowe obrazki na stole ;) Może niepotrzebnie obcięłam podpisy, wystarczyło odciąć białe obramowanie, ale właśnie chciałam zobaczyć, jak karty będą wyglądały bez tych wielojęzykowych podpisów, też mocno poprzecieranych. 

Ani do głowy by mi nie przyszło, że właśnie taka będzie moja konkluzja! 

Pozdrawiam wszystkich tarotaliowych pasjonatów :)