środa, 27 listopada 2013

Zdrowie w kartach, cz. 2


Korzystając z kart tarota, niejednokrotnie trudno oprzeć się pokusie i nie skorzystać z możliwości podejrzenia, w jakim kierunku zmierza nasz stan zdrowia. Pozostawiając sobie odpowiedni dystans, że interpretacja kart to zawsze obracanie się w obszarze pewnych prawdopodobieństw, możliwości, jestem zdania, że warto robić rozkłady na zdrowie. 

Wykluczam naturalnie sytuacje skrajne, gdy w kartach upatrujemy wyroczni i liczymy na odpowiedź celniejszą niż rozpoznanie lekarskie (100% trafności!); to, co „wyjdzie w kartach” traktujemy jako samospełniające się przepowiednie; sięgamy po tarota z wiarą, że za samym rozkładem pojawi się jakiś „cud” w życiu, magiczna odmiana. 

Niekiedy karty potrafią niezwykle celnie pokazać – źródło problemu, stan zaawansowania, perspektywy, najlepszą drogę do wyleczenia. Ale nie zawsze tak jest, czasem trzeba skonfrontować się z faktem, że niewiele określone karty w określonym temacie mówią... lub nie bardzo potrafimy je zinterpretować. W swoim poście omawiam tylko niektóre znaczenia niektórych kart, najbardziej czytelne i wspominane również przez innych. Naturalnie, nie zawsze określona karta oznacza „to i tylko to”. A teraz, do rzeczy...

Takie karty jak Wieża, Demon, 10 Mieczy niemal natychmiast przykuwają wzrok – i nawet jeżeli wcale nie pytamy o zdrowie, gdzieś w tle niejednokrotnie mogą kołatać się myśli, czy na pewno „wyjdziemy cało” z tej historii. Oczywiście tego typu karty mogą nieść bardzo różne przesłanie, w zależności od perspektywy, jaką wyznacza pytanie.

W strukturze ciała Wieża może przedstawiać kręgosłup – a konkretniej problemy z kręgosłupem. Ponieważ sama Wieża oznacza gwałtowny rozpad, w odniesieniu do ciała może sygnalizować wydarzenie o gwałtownym przebiegu – ale niekoniecznie zagrażające życiu! Jako źródło problemu oznacza brak stabilności określonego obszaru, jako wynik może nieść jednak pozytywne przesłanie: usunięcie, zniszczenie patologicznej narośli lub zalegających złogów. Owszem, wraz z innymi trudnymi kartami, pokazała udar, czyli gwałtowne załamanie. Wielokrotnie jednak potrafiła pojawić się na stole na oznaczenie o wiele drobniejszych, lokalnych stanów zapalnych, np. zgorzeli w zębie. Tak jak napisałam jednak wyżej, wobec tego wszystkiego, co chcemy usunąć z ciała, może być stosunkowo dobrym prognostykiem. Stosunkowo dobrym, ponieważ Wieża niesie jednak w sobie gwałtowność, czyli może przy tym towarzyszyć ból lub/oraz zniszczenie nie tylko samego problemu, lecz także okolic, uszkodzenia również zdrowych obszarów. Przejście przez Wieżę może – w konsekwencji – zapowiadać również rehabilitację, okres, w którym naruszona struktura będzie dochodziła do siebie, odnawiała się.

Demon w rozkładach dotyczących zdrowia często niesie informację o stanach zapalnych. Jeżeli pojawia się jako wynik, rezultat, może ostrzegać, że dolegliwość, choroba nie ustąpi (przez długi czas/łatwo), brak poprawy. (Dodam, że w moim subiektywnym odczuciu Demon zdrowotnie – wraz ze swoim aspektem „energetycznym” – oznacza szeroko rozumianą „energię negatywną”, w rozkładach dotyczących ciała ma on dla mnie wymiar również „problemu energetycznego” – choroba, samopoczucie mają swoje źródło poza samym czynnikiem wyzwalającym chorobę lub są stymulowane „czymś jeszcze”.)

W najcięższym wymiarze 10 Buław podparta Demonem okazała się reprezentować nieuleczalny nowotwór złośliwy (ale to połączenie NIE ZAWSZE oznacza właśnie tę sytuację). Te dwie karty obok siebie, w aspekcie zdrowotnym, mogą oznaczać problem uciążliwy i trudny do zaleczenia – dolegliwość staje się pewnym brzemieniem, do tego im dłużej ignorowana, tym może być niebezpieczniejsza, może się pogłębiać.

Sama 10 Buław to karta przeciążenia, np. określonego układu, narządu. Problem pokazany tą kartą kojarzy mi się z dolegliwościami bólowymi przede wszystkim – jest to coś, czego na pewno jesteśmy świadomi, coś nas boli. Ból raczej głęboki, wewnętrzny, nic powierzchownego. 10 Buław często reprezentuje (bolesny) kręgosłup i kości.

Wspomniana przeze mnie 10 Mieczy może obrazować pewne nieodwracalne zmiany w określonym obrębie ciała, blizny (ale nie w znaczeniu jednej blizny pooperacyjnej, co raczej rozległego zdeformowania, np. skóra po oparzeniu). 10-ce Mieczy przypisuje się pewną gwałtowność działania (w przeciwieństwie do karty Śmierci), stąd może ona oznaczać po prostu gwałtowny kryzys zdrowotny, bez precyzowania, o jaki obszar chodzi. Mnie osobiście kojarzy się z wydarzeniem, po przejściu którego zawsze pozostanie pewien ślad, coś, czego nie da się (lub będzie bardzo ciężko) zaleczyć, wyrehabilitować do stanu sprzed zdarzenia. Jednak jako rezultat działań karta ta pokazuje swoje jasne oblicze. Oznaczać może zamknięcie tematu, koniec dolegliwości, usunięcie, zlikwidowanie ogniska choroby. Jak wypalenie rany, aby ją wyjałowić: boli, zostaje blizna, ale tym bolesnym aktem rozpoczyna się proces leczenia. Zwykle przejściu przez 10 Mieczy towarzyszy także stres, który – nawet jeżeli fizycznie nie ma śladu po wydarzeniu, problemie – może tworzyć „blizny psychiczne”.

Nieprzyjemną kartą bólu jest oczywiście 3 Mieczy. Bardzo często oznacza ona fizyczne przecięcia, pęknięcia tkanek – zapowiada więc także operacje i wszelkie zabiegi z użyciem skalpela. Nie zawsze musi to być wielki, poważny problem, a np. poród poprzez cesarskie cięcie lub niewielki zabieg kosmetyczny.

Kartą reprezentującą dolegliwość bólową bywa również Giermek Mieczy. W przeciwieństwie do 10 Buław, kojarzę go bardziej z dolegliwościami powierzchownymi (mam tu na myśli przeciwieństwo bólu o podłożu zwyrodnieniowym, bólu wynikającego ze "zużycia materiału"), ból bardziej kłujący, uciążliwy, ale także irytujący... Może być chwilowy i nie wiadomo, czy przyczyna leży głęboko i jest niebezpieczna dla naszego zdrowia. Giermek Mieczy to może być swędząca wysypka lub ból głowy, coś, co utrudnia odprężenie. W ogóle Giermek Mieczy kojarzy mi się z napięciem ze strony układu nerwowego, dolegliwości wywołane „chronicznym zmęczeniem”, brakiem odprężenia, kiedy nadwrażliwość na bodźce jest podwyższona. Kojarzy mi się także z tzw. bólem migrenowym: przeczołga strasznie, ale to taka choroba, z którą po prostu trzeba żyć...

Pozostając w królestwie Mieczy, 8 może pokazywać zblokowania oraz zrosty. 4 Mieczy to często szpital lub stała kontrola medyczna, Król Mieczy, Królowa Mieczy – lekarz, lekarka. Kapłan może reprezentować w tego typu rozkładach autorytet medyczny, pewien (akademicki np.) sposób leczenia, klinikę – poziom „nieco wyższy” niż rutynowe podejście do problemu. Te trzy karty reprezentują także leczenie konwencjonalne, żadna medycyna alternatywna ;)

Próbując odnieść poszczególne karty rozkładu do określonego stanu zdrowia, warto przyrównywać poszczególne żywioły do możliwych części ciała, narządów i ich funkcji. Przykładowo Kielichy to najczęściej płyny w organizmie lub narządy jakoś związane z tymi płynami. Buławy – kości, mięśnie, motoryka, czucie głębokie, ogólna sylwetka, duże układy. Monety – często pokazywały mi materię w pewien sposób „zamkniętą”, np. nadmiar tkanki tłuszczowej, przemianę materii, guzy, zmiany na skórze. Miecze – przede wszystkim układ nerwowy. Oczywiście, w praktyce raczej trudno oczekiwać takiego uporządkowania, dlatego odczytywanie stanu zdrowia w kartach to zawsze tylko pewien kierunek spekulacji, często niejednoznaczny.


6 komentarzy:

  1. Ciąg dalszy również ciekawy! :)
    A czy możesz zdradzić, z jakiej talii pochodzi ta czwórka mieczy? Jest świetna!
    Pozdrawiam
    Magda

    OdpowiedzUsuń
  2. Karta z talii Golden Tarot - tutaj możesz obejrzeć sobie całość - http://www.albideuter.de/html/golden_tarot_-_kat_black.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję! :) Czytałam o tej talii i byłam do niej sceptycznie nastawiona, bo nie bardzo przekonują mnie takie "kolaże", ale jak teraz patrzę, to jest niezła! Co o niej sądzisz?

    OdpowiedzUsuń
  4. No właśnie, moje wrażenia są bardzo podobne do Twoich :) Po pierwsze, przez kilka lat całkowicie zmienił się mój odbiór bardzo wielu talii. Bardzo, bardzo wielu :) Kiedy przygotowywałam się do zakupu pierwszej talii, miałam dosyć surowe kryteria i oczekiwania, których w 100% nie potrafiła spełnić żadna z talii dostępnych na rynku. Przy czym większość odpychała mnie a to "komiksowym stylem", a to nadmierną jaskrawością, niepowagą, "nieudacznymi" rysunkami (w moim ówczesnym odczuciu)... Szukałam takiej "poważnej" talii, trzymającej klimat tajemnicy itd... i nigdzie takiej nie widziałam ;)

    A jak zamówiłam pierwszą talię, potem drugą, nagle spodobała mi się trzecia, zapragnęłam czwartej i... dawno "tajemnica" przestała być mi potrzebna i uwielbiam po prostu różne talie, w różnych stylach (no poza nadętym przerabianiem tarota w dzieło szatana, mieszania w to krwi, jakieś wampiry... to mnie nie kręci ;) ).

    Kolaże też kiedyś nie podobały mi się, nie podobało mi się mieszanie różnych obrazów ze sobą, niekiedy też i różnych stylów malarskich w jedno... Początkowo widziałam te talie jako płaskie i na siłę wpychane w tarotową konwencję. Teraz coraz bardziej mi się podobają, mimo tych świętych i Matek Boskich na pozycjach króli, królowych... :)

    Golden Tarot "ponownie" mnie zaintrygował po przeczytaniu książki całkowicie nie związanej z tarotem, a z renesansem - "Historia życia prywatnego od Europy feudalnej do renesansu". Jest tam wiele ilustracji - zdjęć obrazów pochodzących z ówczesnych ksiąg lub zdobiących ściany wnętrz. Super zobaczyć te same ilustracje (lub inne, lecz z tej samej epoki, w tej samej konwencji, rodem z renesansowych Włoch) przerobione na barwne karty :)

    Sumując, dzisiaj Golden Tarot odbieram jako elegancką, piękną talię, która ślicznie musi wyglądać na stole ;) Kiedyś tak nie było :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź!
    No właśnie, gusta się zmieniają... Chociaż jak na razie ja również do wampirów nie jestem przekonana ;) Za to zawsze miałam słabość do sztuki średniowiecznej, a na niektórych kartach te "Matki Boskie" są naprawdę pięknie wpasowane :)

    OdpowiedzUsuń